Strona:Żółty krzyż - T.III - Ostatni film Evy Evard (Andrzej Strug).djvu/329

Ta strona została przepisana.

— Evo, Evo...
Nieśmiałe, wierząc i nie wierząc jeszcze, przygarnia się do mateczki, tuli się do niej, czuje na głowie jej rękę, usypia cicho ze łzami szczęścia. Matka ją błaga, matka zakazuje marzyć o innym świecie, ostrzega. Opowiada baśń o biednej dziewczynie, córce drwala, która wydarła się z nędznej jodłowej chaty i dala się porwać żelaznemu potworowi w dalekie obce kraje. Lepiej niż książka snuje opowieść o przygodach i kolejach dziewczyny w ogromnym Londynie, w ogromnym Paryżu. Dola i niedola małej Evy, nędza, bezlitośni ludzie, podli, podstępni opiekunowie, ciężka praca, rojne, bogate ulice miast, gdzie można zemrzeć z głodu niczem w dzikich bezludnych puszczach Saskatchewanu, czy w górach Calgary, czy w śniegach i lodach Yukonu lub Mackenzie...
— Umarli wszystko wiedzą — nie ufaj, córko, szczęściu, bo z wielkiej fortuny pochodzą również nieopisane nieszczęścia... Ludzie są źli, zawistni, co los dał zawsze gotowi zepsuć, splugawić, odebrać. W bogactwie, we sławie nie ma się prawdziwego przyjaciela ani szczerej miłości. Łatwo upaść z wyżyny...
Eva słucha, oczarowana, o losach swoich, a zarazem widzi wyraźnie każdą rzecz, każdy rok, każdy miesiąc, każdy swój dzień, choć przemykają szybko, szybko, niczem Canadian Pacific za oknem.
A teraz...
...Umarli wszystko wiedzą — nadchodzi dzień