oni — oni zostaną... W ostatnich chwilach zmuszono ją, by pamiętała o każdym swoim ruchu, o każdem słowie, o każdem spojrzeniu, wytrzeszczają oczy, patrzą, patrzą, jak Eva Evard idzie na śmierć... Idzie na rzecz straszliwą, przechodzącą wszelkie pojęcie, a gromada gapiów dręczy ją, szpieguje... Już nic gorszego jej nie czeka — teraz koniec. Samochód mknie — prędzej, prędzej!
Park Monceau. Chciwie patrzy na przelatujące drzewa, główna brama... W głównej bramie stary pan rozwija gazetę, nawet nie spojrzy na samochód, to ją u bodło jak zniewaga, jak krzywda. Jakże ona nienawidzi ich wszystkich — tych ludzi... Jak piękne są stare drzewa — już znikły.
Mijają dwa zatłoczone tramwaje... Stacja métro, spod ziemi wybiega gromada ludzi, życie idzie swoją koleją. Gdy jej nie będzie, nic się nie zmieni, to samo będzie jutro o tej porze i pojutrze, i za rok i zawsze, wiecznie, ludzie umierają, a świat zostaje, życie trwa. To dobrze, że razem z nią nie ginie wszystko... Dobrze, bo już zostały poza nią udręczenia śmierci, żal za życiem. W głowie jasno, lekko, pusto — ani jednej myśli. Ale prędzej, prędzej...
Fortyfikacje... Szeroka, nieznajoma ulica, przerwy w szarych kamienicach, małe domki, parkany, ogrody, pałacyki, fabryki, składy... W oknie pierwszego piętra młoda kobieta, roześmiana, promieniejąca szczęściem, zapamiętale obcałowuje półnagie niemowlę z podkulonemi różowemi nóżkami... Zno-
Strona:Żółty krzyż - T.III - Ostatni film Evy Evard (Andrzej Strug).djvu/333
Ta strona została przepisana.