Percin, gdy ją błagał, żeby uciekała... Nie mylił się, gdy wierzył w jej niewinność, dobrze on wiedział, co znaczą sądy wojenne... Mniejsza o to, co mu się stało potem... Mniejsza o niego, i o nią, i o resztę, i o wszystko... Koniec — koniec — koniec... Ach, niechże już prędzej... Prędzej! Prędzej!!...
Samochód zawył, rozpędził się i gnał, drzewa znikły, szeroka aleja, most, woda, wyspa, woda, rozległe, lśniące od słońca puste skrzyżowania wielkich dróg, tory kolejowe, na lewo wyrasta na niebie zielona masa fortu i zapada się, znika... Zimny dreszcz, zimny pot... Eva broni się, nie chce krzyczeć, kładzie rękę na ustach, zaciska usta... Więc to naprawdę, naprawdę... Wiedziała niezbicie, że nic się nie stanie, nic nie pomoże... Ale gdy nadchodzi ostatni moment oderwania od życia, własna śmierć nikomu nie mieści się w głowie, i ona nie będzie wyjątkiem, umrze nic nie wiedząc, jak każdy, jak wszyscy — poco się dręczyć?
Przeleciała nad nią sekunda nicości, sekunda absolutnej ciszy i jednem błyskawicznem cięciem odjęła jej ból, żal, strach. Odpadła krzywda, nienawiść. I samotność, w której się zawarła duma i sprawiedliwy gniew.
Poco miałaby jeszcze żyć, może w późne lata?... Przeżyć młodość, urodę, sławę... Być starą?... Otrząsnęła się, było to bardziej niepojęte, niż chwila śmierci, która po długiej pogoni teraz ją właśnie dościga. Eva Evard, walcząca ze starością, ze śmiesz-
Strona:Żółty krzyż - T.III - Ostatni film Evy Evard (Andrzej Strug).djvu/343
Ta strona została przepisana.