nym kobiecym uporem i broniąca się sztuką maskowania zmarszczek i siwizny?
Absurd!
Jej śmierć jest również absurdem, ale ginąc za chwilę, umiera u szczytu sławy w pełni urody. Umrze piękną, uroda ją przeżyje, jeszcze ją ujrzą na chwilę wszyscy, którzy tam czekają na jej śmierć... I w tafli okna ujrzała drgające, niejasne widmo swej postaci, oczy widma i jej oczy związały się w tajemnem, ostatniem porozumieniu.
...To już za miastem — pole, wąska polna droga nieznacznie wznosi się pod górę... Zakręt — i na pół świata, do pół nieba rozpostarł się tuż-tuż ogrom wzgórza i fortu, znajome płaty spalonej trawy, krzaki, kępy drzew, czerwone i szare mury. Skręcili i pod okapem samochodu, za plecami żandarmów utaiła się wizja Już nie zbudziła dreszczu, nie przerażała i nagle, jak prąd niepowstrzymanego wichru, porwała ją ku sobie.
Mont Valérien...
Codziennie patrzała na wzgórze i twierdzę z wyżyny Montmartre’u, z mansardy na piątem piętrze na rue Lepic w czasach głodu, w latach nędznego dorobku i w ów dzień niezapomniany, gdy po raz ostatni żegnała ubogą izdebkę, odchodząc za uśmiechem fortuny, w swoje szczytne losy. Spoglądała z wyżyny na obraz miasta, gdzie za swoją pracę znosiła ciężką biedę, gdzie nagabywały ją bunty i pokusy, gdzie z poza każdego rogu każdej ulicy czaił się na nią brud, gdzie natrząsało się z niej bo-
Strona:Żółty krzyż - T.III - Ostatni film Evy Evard (Andrzej Strug).djvu/344
Ta strona została przepisana.