i pragnąłbym pana przekonać, że przy obecnych zmienionych okolicznościach nie wystarczyłoby mi i trzech miesięcy...
— Ależ ja panu daję nieograniczone kredyty, pełnomocnictwa, oddam panu z frontu tysiące ludzi, wszystko, czego pan żądał wówczas...
— Panie generale, nieubłagana waga momentu czasu...
— Ależ panie profesorze, proszę mnie nie pouczać o doniosłości momentu czasu! W mojej pracy codziennej siedzę w tem po szyję!
— Panie generale, czas to wielki figlarz, drwi sobie nieraz z ludzkich obliczeń, z cyfr, nawet z miljonowych kredytów. Weźmy najprostsze zadanie arytmetyczne — jeżeli stu robotników buduje dom w rok czasu, to tysiąc robotników nie ukończy go jednak w ciągu miesiąca, ściśle w ciągu trzydziestu sześciu i pół dnia. Tem bardziej nie powiedzie się dziesięciu tysiącom robotników, gdy im kto wyznaczy na ukończenie domu termin trzech dni i sześćdziesięciu pięciu setnych — i tak dalej. Tak samo mniej więcej przedstawia się zagadnienie czasu w sprawie, o której właśnie mówimy, czyli o możliwem sforsowaniu i skróceniu moich przygotowań. Kredyty, najdalej idące ułatwienia i tym podobne czynniki bardzo i bardzo dopomogą dziełu, ale nie sprawią cudu. Proszę nie wymagać tego ode mnie.
I jeszcze jedno, panie generał-kwatermistrzu, ale to już moja osobista sprawa i prośba...
Ludendorff podniósł nań znużone puste spojrze-
Strona:Żółty krzyż - T.III - Ostatni film Evy Evard (Andrzej Strug).djvu/35
Ta strona została przepisana.