zabraknie chleba i pocisków i wiary w zwycięstwo. Bezradni poddali się w niewolę losu i czasu, zgadując dzień i godzinę, z rozpaczą wyglądając dnia i godziny, kiedy wróg wyczerpie się do kresu sił i już nie podoła natarciu, a ogień i żelazo, które zawodziły zawsze, wreszcie nie zawiodą, wyważą gć w koń cu z niezdobytych twierdz, wyżeną go w szczere pole.
Czekano, mordując się nawzajem, przez cztery lata ciągnął się potworny błąd wojny, opłacony miljonem trupów, miljonami rannych, miljardami w złocie. Udręczeniem narodów, zdziczeniem dusz, na co w ludzkiem pojęciu niema już liczby ani miary....
...Od okopów do okopów, od pierwszej do drugiej linji, od drugiej do trzeciej i daleko, daleko na tyły ciągną się gęstą siecią splątane i mylne, głębokie, wąskie chodniki, rowy dobiegowe, podchody, approsze, zamaskowane galerje, podziemne drogi, któremi krążyło mrowie żołnierskie, od czterech lat z ludzi zamienione w krety, żyjące w ziemi i pod ziemią, w wiecznej trwodze przed wolną szeroką przestrzenią i przed pełnem światłem dnia. Po tysiąc razy zawalone, zrujnowane przez pociski, po tysiąc razy odkopane, stoją teraz pustką, hordy, szczurów snują się w nich tylko, spasione na trupach, porzuconych na przedpolu, gdzie który padł. Nastał spokój dla rozwleczonych szczątków i kości, potarganych przez ogień działowy, codzień grzebanych i codzień wyrzucanych z grobu przez wybu-
Strona:Żółty krzyż - T.III - Ostatni film Evy Evard (Andrzej Strug).djvu/351
Ta strona została przepisana.