Strona:Żółty krzyż - T.III - Ostatni film Evy Evard (Andrzej Strug).djvu/355

Ta strona została przepisana.

bie — jutro, nazajutrz znowu — jutro — tymczasem leżał w linji tyraljerskiej w naprędce wygrzebanym dole pod ogniem artylerji, wystrzelał już tysiące nabojów, robił wypady, w morderczych kontratakach zdarzało mu się widywać straszliwie zbliska braci Francuzów.
Absurd jego położenia ustalał się i graniczył z obłędem. Jakgdyby nie dopuszczał lub zgoła zapomniał, że każdego dnia może paść zabity lub co gorzej ranny, bo wówczas zabiorą go do Niemiec i obłąkany krąg jego losu zamknie się z powrotem... Z niezmiernym wysiłkiem znosił żołnierski trud, forsowne marsze, głód, noclegi bez ognia pod gołem niebem, deszcz, spiekotę. Znużenie zabijało w nim zdolność myślenia, odbierało możność decyzji, wlókł się za innymi, robił co kazano i nawet w najgorętszym ogniu żył jak przez sen. Coraz częściej zdarzały się godziny, gdy zapominał o sobie. Wówczas ochotnik Ossian Helm brał go w posiadanie i, choć sam śmiertelnie wyczerpany i podupadły na duchu w obliczu klęski, wyzwalał ga z dręczących powikłań, dawał mu wytchnienie i spokój, które trwały w nim godzinę, parę godzin, a czasami z bałamutnemi przerwami, gdy już nic o sobie nie wiedział — i przez cały dzień.
W ostatnich dniach nieprzyjaciel jakoś nie napierał, nie słychać było strzałów, zapowiadano, że planowy odwrót strategiczny był ukończony a nazajutrz dywizja osiągnie wyznaczony zgóry punkt oporu i zajmie odcinek na nowej stałej pozycji, potęż-