Strona:Żółty krzyż - T.III - Ostatni film Evy Evard (Andrzej Strug).djvu/357

Ta strona została przepisana.

dania sobie otuchy od czasu do czasu bity naoślep w ciemną noc. Claude zapamiętale patrzał w gwiazdy i całą siłą trzymał się rzeczywistości tej nocy, chciał wiedzieć i nie zapomnieć ani na chwilę, że dokoła śpi stukilkudziesięciu ludzi, że to wojna i on jest na wojnie, bo przecie słychać strzały...
Tajemnicze szeptanie odrywało go przemocą od tego co było, co wiedział i czuł, mieszało i przewracało mu się w głowie. Bronił się jeszcze przed zamętem, ale raz po razu gubił się, zdawało mu się, że tonie, wynurzał się i zatracał się, opadał na dno. Natarczywy głos wydzierał mu z mózgu ostatnie włókna, które jeszcze w nim czuwały, metalicznie świszczący szept szybko, szybko przekrawał mu głowę niczem cienka jak włos stalowa piłka. Ręce miał spętane, nie mógł ścisnąć czaszki, rozpadającej się na połowy, nie mógł zasłonić sobie uszu przed przenikliwym, świdrującym szeptem. Szybko mknące słowa zlewały się ze sobą w jeden nieprzerwany świst o zmiennych tonach, o rozmaiłem natężeniu. Claude nie rozumiał nic, ale zmartwiał w przerażeniu, gdyż rychło odgadł kto przy nim leży, kto szepce.
Fikcja, falsyfikat biura wywiadowczego, Niemiec amerykański, który nigdy nie istniał, zjawia się oto we własnej osobie! Było to niepojęte i niemożliwe jak zjawa, wywołana z nicości przez czary, przez magiczne słowa zaklęcia...
Wciąż świdruje mu w uchu jego natarczywy szept, zgrzytliwy, niespokojny jak głos aparatu ra-