Strona:Żółty krzyż - T.III - Ostatni film Evy Evard (Andrzej Strug).djvu/380

Ta strona została przepisana.

ogniu ciągły ruch naprzód, sama jego powolność wzbudzały lęk przeraźliwy, obezwładniający nic przed grozą ziejącej z nich śmierci, ale przed samą ich koszmarną zjawą, przed ich jawnem niepodobieństwem, na które jednak patrzały oczy na jawie, w biały dzień...
Już zawiodła druzgocąca moc granatów przeciw pancerzom, zawiodła przenikająca wszędzie zjadliwa, dusząca trucizna pocisków gazowych, jakgdyby zaprawdę w ich wnętrzu nie było żywych ludzi. Kto im poradzi w boju? Co ich zatrzyma, jeżeli w pierwszem spotkaniu pierzcha kto żyw, zanim dadzą pierwszy strzał? Przejdą wszędzie, przez wszystkie umocnienia i przeszkody, przez masy nieprzyjaciela, przez całą Francję, wyżeną najeźdźcę, zakończą wojnę — one zwyciężą...
Nagle coś mu się zmieniło w zapatrzonych oczach... Zanim odgadł, uderzył go spokój, który spadł znienacka na pole walki — wiatr znosił i rozwiewał ostatnie dymy, nie było więcej łyskania ani grzmotu wybuchów — cisza. Wspaniała w swej dyscyplinie artylerja niemiecka jak uciął urwała ogień. Odsuwają na zapas stanowiska bateryj? Wyrzekają się walki? Zaczynają odwrót?
W ciszy ozwał się zgłuszony, jakby podziemny hurkot i ciężki zgrzytliwy szczęk mnóstwa machin w nieprzerwanym marszu, huczały, wyły wysilone w pracy potężne motory. Tuż przed nim wdolw w drobnym lesie, zanikającym ku szczytowi wśród