buchły jęki, wrzaski... Stłumił je ponowny trzask, zatrajkotał jednym ciągiem i urwał — znów wszczął się krzyk, jęk i głuchy nieludzki ryk... Skłębiło się, przemaga się w okropnym zgiełku mnóstwo głosów — jakaś gromada drze się wniebogłosy — co się stało?
Chciał się podnieść z ziemi, zobaczyć i sam zawrzasnął — przeszył go ból okropny. W boku, w obu nogach, w krzyżu.. Oblał się potem, znieruchomiał i jęczał. Ból gnębił go dalej, był i teraz mocny ale spokojny, już do zniesienia. Ból odkrył mu to, o czem zapomniał zeszczętem — już dawno, czy dopiero przed chwilą, o tem nie wiedział — porwał go wraz z darmowem nakryciem okopu nagły, potworny pęd, wyrzucił go z rowu i cisnął nim na przedpiersie. Do pół ciała był przysypany ziemią i przez oba kolana wpoprzek przywalony klocem drzewa.
Z trudem zbierał myśli.
Nadewszystko lękał się, że prędzej czy później zaczną go odkopywać... Drżał na myśl o sanitarjuszach, brutalnych chłopach, o tych ludziach bez litości z czerwonemi krzyżami na opaskach... Każde ich dotknięcie sprawiało ból. Narażali życie, aby go dręczyć po nocy — aby go uratować. Poco? Bo niesyta jego krwi wojna żądała dalej, wojna, żądała więcej... I zabrała mu duszę, wyżarła w nim mózg, zhańbiła jego cześć...
Znowu powleką go po ziemi. Będą mu w usta pchać szmaty, żeby nie krzyczał... Niechże go zo-
Strona:Żółty krzyż - T.III - Ostatni film Evy Evard (Andrzej Strug).djvu/390
Ta strona została przepisana.