Strona:Żółty krzyż - T.III - Ostatni film Evy Evard (Andrzej Strug).djvu/391

Ta strona została przepisana.

stawią w spokoju, nie zniesie tego po raz drugi... Woli tu zginąć w słońcu, w zapatrzeniu na te plamy błękitu przez gałęzie drzew. Czemuż wówczas nie dali mu umrzeć?...
— Pocóż, na Boga, było tamto wszystko?

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

Ostatnia skarga. Nie wiedział, czy tu zostanie i już nareszcie — nareszcie umrze. Czy jeszcze raz wskrzesi go fatum wojny i zamęczy, sponiewiera do końca...
Na tem usnął.
Sztywna, napoły bezwładna, nieczująca ręka, w której już zanikało życie, szukała, grzebiąc nieudolnie w ziemi. Czy napotka rękę niewiadomego człowieka, uczestnika jego walki i śmierci, jedynego na ziemi, ostatniego w tem życiu przyjaciela?...

...Czołg przeraźliwie zgrzytał po kamieniach i tłumił ludzkie jęki. Pracowicie dźwigał wgórę swój ogromny i potworny ciężar. Wlokły się za nim smug“ gęstego, kopcącego dymu, uchodzące ze szczelin, z wizjerów i strzelnic od przodu, w górze i na bokach. Zmiażdżył usypane i odarniowane przedpiersie, przewalił się przez drugi zkolei napotkany zakos rowu dobiegowego i odsłonił za sobą dwie grupy ludzi, rozpostartych na ziemi. Czarni ludzie poczwarnie i obco raziły oczy w pełnym blasku słońca. Leżeli twarzą do ziemi, leżeli rozpostarci nawznak, patrząc w słońce czarną skórzaną maszkarą, poniektóry drgał jeszcze, targnął ramie-