ryż? Panie generale, dajmy spokój podobnym środkom agitacyjnym... Jestem na to za stary, a zresztą znam położenie na froncie.
— Chyba pan przyzna, że ja lepiej od pana profesora znam sprawy frontu i jawne i ukryte i dzisiejsze, a zwłaszcza olbrzymie zagadnienie naszego jutra...
Profesor uśmiechał się dobrodusznie i kiwał głową, myśląc sobie — gadaj ty zdrów — ale już po chwili rysy mu stężały w tajemnem przeczuciu nieszczęścia. Pierwszy generał-kwatermistrz jakby zapadł się nagle w fotelu, jakby w jednej chwili zmalał. Zapatrzył się uporczywie wgłąb salonu w przestrzeń, w pustkę. Milczał, a gdy ich oczy wreszcie się spotkały, profesor Wager odgadł, że tam gdzieś, na dalekich polach Francji, nad tą zdobytą Marną, czy we Flandrji, czy znowu pod Verdun, czy jeszcze raz nad Somme’ą — stało się i dzieje się teraz, w tej właśnie chwili zaprawdę coś strasznego. Zwycięzca siedział przednim znękany, w jego spojrzeniu obnażało się wyznanie jakiejś okropnej tajemnicy.
Wager zląkł się, usiłował oderwać oczy od strasznej twarzy, chciał zabrać się i uciec, zanim przemówią te usta zaciśnięte w fatalną linję. Nie chciał nic wiedzieć, błagał o litość... Napróżno, zanim padło jedno słowo, drogą ukrytą doszła doń i uderzyła jak taranem zła wieść. Stało się, nie pomoże żadna moc, ludzka czy boska — nic już nie odwoła nieszczęścia... Więc ta już ostatnia krew niemiecka, wylana w ostatniem zmaganiu się o zwycięstwo?...
Strona:Żółty krzyż - T.III - Ostatni film Evy Evard (Andrzej Strug).djvu/40
Ta strona została przepisana.