Strona:Żółty krzyż - T.III - Ostatni film Evy Evard (Andrzej Strug).djvu/59

Ta strona została przepisana.

może pojawić się po raz pierwszy na froncie, tytułem generalnej próby w działaniu masowem. Ale byłby to zaledwie wstęp.
Dopiero prawdziwe „W“, to, którego jak dotąd żadne wysiłki nie zdołały dobyć na światło dzienne z pomroki jego tajemnicy, było bronią doskonałą. Działało piorunująco, przeżerało żywe, zdrowe tkanki ciała ludzkiego, przenikało w krew i zabijało. Posiadało olbrzymią prężność, duży zasiąg, szybko rozpraszało się i neutralizowało w powietrzu, minimalnie, niemal całkiem nie narażając własnych żołnierzy, którzy, wkraczając podczas ataku w teren nagazowany, znajdowaliby tylko zwały trupów nieprzyjacielskich lub ciała wijące się w agonji, a sami wychodziliby bez szwanku. Była to broń idealna dla potrzeb ataku i takiej właśnie domagał się przedewszystkiem pierwszy generał kwatermistrz na ostatniej konferencji w Kolonji.
Profesor Wager całą siłą swej intuicji, całą wiedzą swoją i olbrzymiem doświadczeniem w chemji trucizn lotnych wyczuwał skład, strukturę, genezę i działanie fizjologiczne nowej substancji. Ale nadaremnie zastawiał na nią najsubtelniejsze, najchytrzej obmyślane sidła, krążyła nad nim swawolna i straszliwa, łudziła, zwodziła, znikała bez śladu i pojawiała się znowu, szarpiąc nerwy, dręcząc utrudzoną głowę. Pozwalała sięgać po siebie, nie dawała się schwycić i utrwalić, była namacalną, widoczną, przeniknioną nawskroś i do głębi niedościgłą chimerą, była wszystkiem i niczem. Demon chemji