— Panie pułkowniku, oznajmiam panu, że tutaj jest moja wielka kwatera i ja jeden tu rządzę!
Pułkownik von Voss zwrócił się o ratunek do Claude’a. Przedstawił mu się i zaszeptał zirytowany. Jest starym przyjacielem domu, wspólnie z profesorem opracowali pewien wielki plan, który natrafiał na nieprzełamane trudności... Kosztowało to Wagera dużo zdrowia... Teraz, na szczęście, trudności zostały przełamane... Przywozi właśnie ze sobą, ma w tej oto tece dokumenty, które sprawią staremu wielką radość, albowiem realizują one niejako marzenie jego życia... W Kolonji trzymał się bardzo dzielnie, poprostu wyjątkowo, teraz nam się położył, do djabła, całkiem nie w porę, kiedy każdy dzień Wagera zmarnowany, to cios dla armji...
— Wszystko puszczone w ruch, a on mi się wyleguje... I jeszcze ten głupi doktór... Rita, biedactwo, nie ma w domu żadnego znaczenia... Niechże mi pan dopomoże... Czyż mam się wkońcu pobić z tym starym osłem?...
Gdy wreszcie stanęli nad łożem chorego, pułkownik von Voss westchnął w strapieniu i bezradnie rozłożył ręce. Twarz profesora zmalała, skurczyła się w drobne zmarszczki, oczy, zaciśnięte mocno jak w bólu, zapadły się kędyś pod nastrzępione brwi, nawet siwa bródka zrobiła się nikła, jak wyskubana.
— Wager, to ja, obudźno się stary, otwórz na chwilę oczy... To ja, von Voss... Spóźniłem się o dwa dni, ale załatwiłem ci wszystko, nie będziesz miał
Strona:Żółty krzyż - T.III - Ostatni film Evy Evard (Andrzej Strug).djvu/73
Ta strona została przepisana.