żadnych kłopotów... Masz tu pakiet z Wielkiej Kwatery, a tu rozporządzenie Ministra Finansów Rzeszy, a tu...
Na te nowiny nic nie drgnęło w zbielałej i wyblakłej twarzy, nie znać w niej było oddechu ani śladu życia. Sam doktór przestraszył się i szybko pochylił się nad chorym. Po chwili podniósł głowę i jaknajgroźniejszem wytrząsaniem pięściami usiłował odegnać pułkownika.
— Słuchajże, Wager... Wiesz, że czekać nie możemy... Jeżeli jesteś tak słaby, nikt cię nie będzie przymuszać, co trzeba zrobią za ciebie inni... Leż sobie, odpoczywaj, ale tę rzecz najważniejszą musisz mi zaraz doręczyć, bodaj w paru słowach na kawałku papieru... Albo powiedz, do kogo się tu udać... Wiesz, że bez tego nie możemy zacząć... Zapowiedział mi na odjezdnem jego ekscelencja generał Ludendorff...
Na dźwięk wielkiego imienia zadrgały i po chwili podniosły się powieki Wagera. Spojrzał na pułkownika i zatrzymał na nim oczy, niewiadomo było, czy go poznaje, czy go bodaj widzi. W jego zapatrzeniu nie było żadnej myśli ani woli, te oczy — które zdawały się widzieć przed sobą straszliwą zjawę — wypełniał jeden jedyny strach. Po chwili chory poruszył się, spojrzał jeszcze raz, przymknął oczy i wsunął głowę pod kołdrę. Ukrył się przed widmem.
Strona:Żółty krzyż - T.III - Ostatni film Evy Evard (Andrzej Strug).djvu/74
Ta strona została przepisana.