Strona:Żółty krzyż - T.III - Ostatni film Evy Evard (Andrzej Strug).djvu/75

Ta strona została przepisana.
VI

Claude znowu był codziennym gościem willi „Zyglinda“. Powróciły dawne czasy. Opieka nad ciężko chorym profesorem zbliżyła ich jeszcze bardziej i było to miłe, jakieś rodzinne. Kiedy zostawali ze sobą sam na sam, nawet w długich przerwach w muzyce lub w rozmowie, gdy cisza mówiła i marzyła za nich, byli ze sobą po dawniejszemu. Nieraz ich milczenie, napięte jak struna, gotowe było pęknąć nagle w jakimś wybuchu szczerości. Zatajona prawda wzbierała między nimi i domagała się upustu, szarpała się w więzach przemilczenia.
Była już dla obojga jawną i jasną, a nie wyraziła się ani razu w słowie, w geście, nawet w spojrzeniu. Ilekroć błysnęła między nimi błędną, niemal nieuchwytną iskierką w oczach i na ułamek sekundy zawahała się i gotowa była się zdradzić, natychmiast zarówno jej oczy i jego oczy rozbiegały się w popłochu i długo unikały siebie, oszukiwały się wzajemnie, nie odważając się spotkać. Była to gra śmiertelnie dręcząca i właśnie w tym strachu przed wyznaniem dawała tajemną niewypowiedzianą roz-