Strona:Żółty krzyż - T.III - Ostatni film Evy Evard (Andrzej Strug).djvu/89

Ta strona została przepisana.

go zawczasu i bardzo oględnie przygotowywał M-e Lourthier. Dla uspokojenia rozjątrzonej opinji, jej zdaniem, wystarczyłoby najzupełniej wydalenie jej z granic Francji, co nie byłoby żadną karą, gdyż i w razie uwolnienia wyjechałaby natychmiast po ogłoszeniu wyroku. Od chwili swego aresztowania nie odczuwała nigdy i to ani razu grozy lub okropności swego położenia, słowo „Conseil de Guerre“, straszne w czasie wojny, nie budziło w niej żadnej grozy. Odczuwała jedynie zdumienie dla ślepej mocy absurdu, w który uwikłała się, absurdu całej sprawy od początku do końca. Czasami ją oburzała, czasami śmieszyła nadzwyczajna powaga, z jaką M-e Lourthier rozważał szanse sprawy, czasami zdumiewała się, widząc niezmiennie srogą minę audytora wojskowego majora Lcjard, niekiedy zaś w toku przewlekłych godzin przesłuchiwania umyślnie drażniła go i ośmieszała, nie mogąc znieść, jak w mnóstwie niepotrzebnych, drobiazgowych i obrażających pytań, w ustawicznem osaczaniu jej insynuacjami, które były jeno stekiem głupstw, dociekał on prawdy w tem, co było tylko jednym kolosalnym absurdem, kompromitującym w najwyższy sposób powagę władz wojskowych Francji. Do pewnych granic uznawała ona, że formalistyka biurokratyczna musi traktować poważnie i z całą pedanterją nawet absurd, gdy ten wchodzi na wokandę w całym aparacie rzekomych poszlak, dowodów i dokumentów, dlaczego jednak przedstawiciel urzędu wojskowego ma być głupim, lub, co gorzej, udawać głupiego