Koło literacko — artystyczne „Kassiopea“ zbierało się tej soboty w pracowni panny Emmy Jess na Johannisstrasse. Pokój mieszkalny i wielka hala z górnem oświetleniem były przepełnione. Górowała młodzież, przeważały mundury urlopowanych z frontu i tych wybrańców fortuny, którym udało się umieścić i utrzymać w służbie dla armji na najgłębszych tyłach, a do tego w stolicy. Goście stali pośrodku, podpierali ściany, a większość siedziała wprost na ziemi na pseudo-perskich jutowych kilimach, z nogami podwiniętemi po turecku.
Tłok, zgiełk, dym.
Ktoś, stanąwszy na podjum, klaskał w dłonie.
— Cisza i spokój!! Nasz przyjaciel Kuno Howaldt, cudem ocalony w tych dniach z kolosalnego zwycięstwa na zachodnim froncie, bohater z pod St.-Quentin, bohater z pod Peronne, bohater z pod Bapaume, z pod Combles, z pod Noyon, z pod Mericourt...
— Dosyć!
— Niech djabli wezmą te podłe miasta!
Strona:Żółty krzyż - T.II - Bogowie Germanji (Andrzej Strug).djvu/105
Ta strona została przepisana.
VI