Strona:Żółty krzyż - T.II - Bogowie Germanji (Andrzej Strug).djvu/199

Ta strona została przepisana.

musiał odpowiedzieć za mnie kapitan: — Doktór praw kapral Kurt Wager był przedstawiony przez pułk do szkoły oficerskiej na półroczny kurs, ale tenże, zgłosiwszy się do raportu, sam oznajmił, że nie uważa się jeszcze za dość przygotowanego do szczytnej roli niemieckiego oficera i jako kapral sekcyjny jest zupełnie zadowolony z osiągniętej w polu szarży. Ekscelencja wzniosła do góry krzaczaste siwe brwi i na tem się skończyła audjencja. A ja, odbierając powinszowania od oficerów i kolegów, długo nie mogłem przyjść do siebie ze wstydu. Musiałem go taić w sobie, bo i któżby mnie zrozumiał na froncie? Ja tu jestem sam jeden, zatajony zdrajca ojczyzny, wróg wszystkiego co się tu dzieje i co sam czynię, wyrodek, obłąkaniec, niegodny Niemiec, zły żołnierz... Wstyd mi było, że jestem synem wielkiego Wagera!
Słynie i znaczy na cały świat wiedza niemiecka, od stu i więcej lat w każdem pokoleniu rodzą się epokowe zdobycze i odkrycia i zostają w historji wielkie imiona. Przyszedł i czas znakomitego Wagera... Chluba nauki, niemieckiej — jakże byłem z niego dumny jako uczniak-wyrostek i w uniwersytecie i jeszcze długo potem, choć różniło nas tyle... Nadeszła wojna i cała kultura, cała wiedza niemiecka stanęły do boju. Historycy mężnie fałszowali dzieje, zaczynając od Karola Wielkiego, a kończąc na Wilhelmie Nikczemnym, udowadniali odwiecznie pokojowe dążenia Niemiec a napastliwość Anglosasów i Franków. Socjologowie opiewali jedyną we