Strona:Żółty krzyż - T.II - Bogowie Germanji (Andrzej Strug).djvu/306

Ta strona została przepisana.

poważniejszego udziału w ostatnich walkach. Swoją drogą potęga niemiecka wisiała nadal nad Paryżem jak złowroga czarna chmura.
Na dworcach znowu tłok i zamęt, zewsząd przybywały przepełnione pociągi zwożąc z powrotem rzesze uprzywilejowane, które miały za co uciekać. Pewnego dnia przyjechał wraz z innymi senator Guillet-Goudon i tego samego jeszcze dnia, gdy tylko dowiedział się o powrocie Evy, przybiegł do hotelu Lutetia zawsze wierny i zawsze ten sam, z pękiem wspaniałych róż Maréchal Niel.
— Wiem, wiem, wszystko już wiem! Tragiczne nieporozumienie, które ośmiesza nasze wyższe sfery... Ale zarazem jest to hańbą Francji! Jakto? Piętnować bojkotem największą artystkę świata? Jakto? Czyż, wojna nie wojna, Eva Evard nie ma prawa służyć sztuce gdzie i jak jej się podoba? Czem my jesteśmy? Co zrobiła z nas wojna?
Eva dała mu się wygadać, dała mu po wielokrotnie ucałować obie ręce, wreszcie oznajmiła mu o swojej tajnej misji, wiedząc, że stary zacznie natychmiast biegać po ludziach i jutro cały Paryż będzie wiedział o jej zasługach wobec Francji i o jej krzywdzie.
Senator osłupiał. Skandal przechodził granice wyobraźni! Więc ta, która narażała życie dla Francji nie jest, gdy szczęśliwie uniosła głowę, witaną tryumfalnie, noszoną na rękach, dekorowaną, a wręcz prześladowaną? Więc osławione II Biuro odmawia wszelkiej interwencji i przyjmuje znakomitą artystkę