mu, że właśnie czynią się w tym względzie poszukiwania, wreszcie w pewnym wydziale zapowiedziano mu wręcz, że choćby „ta pani“ rzeczywiście miała powierzoną sobie przez zmarłego generała Dubreuil poufną misję wywiadowczą, to choćby była naprawdę bohaterką narodową, i w takim razie II Biuro jednem słowem nie odezwałoby się w jej sprawie, chyba w jakiś czas po wojnie a nawet po zawarciu pokoju.
— A to co znaczy, panie pułkowniku? Dlaczego? Na miły Bóg!
— Ma to swoje bardzo poważne uzasadnienia. Gdybyśmy oznajmili wręcz, że pani Eva Evard była wysłaną przez nas, mogłoby to skompromitować niektóre osoby, które służą nam w Niemczech.
— A więc stwierdza pan nareszcie, że pani Evard została wysłana do Berlina?!
— Nie, panie senatorze, proszę mnie nie chwytać za słowa, ja tego nie powiedziałem!
— Jakto nie?
— Wymieniłem jej nazwisko w formie prostego przykładu.
Wobec tego senator Guillet-Goudon uczynił krok bohaterski i zażądał audjencji u samego ministra wojny, zapisał się w jego sekretarjacie i z niezmiernym strachem w duszy, nie śpiąc po nocach, czekał na wyznaczenie mu dnia i godziny przyjęcia przez drapieżnego „Tygrysa“.
— Ja mu powiem! Już ja mu powiem... Powiem mu, jak nikt w tych okropnych czasach dyktatury
Strona:Żółty krzyż - T.II - Bogowie Germanji (Andrzej Strug).djvu/313
Ta strona została przepisana.