Po długich wywiadach, które nie dały jednak nic określonego, po głębokiem rozważeniu wszystkich szans, van Trothen postanowił osobiście zobaczyć się z panią Gretą von Senden, jedyną agentką, która ocalała z pogromu centrali wywiadu angielskiego. Sam ten fakt był już nieco podejrzany, ale świetne rekomendacje tej osoby ze strony Ministerstwa Wojny i kategoryczne ponaglenie od generała Dubreuil, który objął świeżo jedyne kierownictwo zjednoczonego wywiadu anglo-francuskiego, skłoniły go do narażenia się na tę ryzykowną próbę.
Spotkanie wyznaczył w bardzo rzadko używanym rezerwowym punkcie konspiracyjnym pierwszego stopnia na dalekiem berlińskiem przedpeklu, gdzie, pomimo że spędził w Berlinie dwadzieścia lat, nie był jeszcze nigdy. W Schmargendorf, za gazownią, na Nordenreystrasse na schodach między pierwszem a drugiem piętrem czekał łącznik i wprowadził go przez ciemny korytarz do salonu, szczelnie zapchanego staremi gratami, zawieszonego spłowiałemi kotarami. Wyłysiałe dywany, galerja okropnych oleodruków, bukiety sztucznych kwiatów...
Strona:Żółty krzyż - T.II - Bogowie Germanji (Andrzej Strug).djvu/54
Ta strona została przepisana.
IV