Strona:Żółty krzyż - T.I - Tajemnica Renu (Andrzej Strug).djvu/109

Ta strona została przepisana.

porze? Napróżno usiłował przeniknąć tajemnicę sennego zamroczenia. Uwikłał się w obłęd majaków i poddał się.
— Minuta, czterdzieści pięć! Jeden na górnym pokładzie zapala fajkę, to chyba sam komendant. Dobrze, „captain“, pociągnij sobie jeszcze parę razy, bo to twoja ostatnia fajka...
Lejtenant baron von Tebben-Gerth ocknął się. Strząsnął ze siebie resztkę koszmaru, rozejrzał się wokoło. Miał wrażenie, że spał kilka godzin, był zdrętwiały, ale wypoczęty, pełen sił, tylko głowa dążyła mu jak po nocnem przepiciu. Nie mógł uchwycić w sobie żadnej myśli, niczego nie widział wyraźnie. Podoficer Stuhr, skulony przy periskopie, oddalał się od niego, ciasna żelazna komórka dolnej wieży rozstąpiła się, tworząc wielką, pustą halę, usadzoną nitami. W uszach dzwoniło uporczywie i na tem tle wykwitały fantastyczne melodje. Wsłuchany w nie usypia.
...Koncert Beethovenowski w Kolonji prowadzi Nikisch, śpiewa ukochana uwertura z „Korjolana“. W niej wszystko co najszlachetniejsze, górne i potężne w genjuszu niemieckiego plemienia. Do głębi duszy przenika zachwyt, do granic bólu sięga rozkoszna ekstaza.
...Tuż jasnorudawa głowa kobieca odrzucona w upojeniu, w białej twarzy stygmat zapamiętania, przymknięte oczy... Przywiera do niej spojrzeniem i nie oderwie się już do końca. To widoma, doskonała, wiernie wcielona zjawa tej muzyki... Nie, z niej