Strona:Żółty krzyż - T.I - Tajemnica Renu (Andrzej Strug).djvu/118

Ta strona została przepisana.

— Jeżeli chcesz się koniecznie kłócić, to możemy się zaraz pożegnać...
— Ja się nie kłócę! Mówię prawdę. I gdyby żył twój syn, usłyszałbyś od niego to samo i kto wie, cobyś teraz myślał o tem wszystkiem. A Kurt siedziałby o tej porze w obozie karnym w Werl, jeżeliby go już dawno nie byli rozstrzelali. Przepadł na marne ten chłopiec genjalny, najszlachetniejsze wcielenie rasy Schillera, Beethovena, Mozarta...
— To podłe tak mówić do ojca! Kurt nie zginął marnie! Jego bohaterska śmierć przysłużyła się ojczyźnie! Jego ofiara to cząstka naszego zwycięstwa!
— Akurat. Będziecie wy widzieli zwycięstwo...
Zetrą was na proch! I zaprawdę byłaby to zniewaga dla sprawiedliwości dziejowej, gdyby kulturę świata złamał jaskiniowy troglodyta z krzemienną pałą — Ludendorff... Nemezys dokona nad wami swej zemsty na pohańbienie ludzkości! Zresztą wskazują na to wszystkie objektywne fakty z ostatnich miesięcy i tylko ślepi tego nie widzą... Nadchodzi straszliwy koniec.
— I ty się z tego cieszysz? Czy ty jesteś Niemcem, czy...
— Czy agentem francuskim, chciałeś powiedzieć? Powiedz otwarcie! Mów!
— Nie krzycz, bo ja się ciebie nie ulęknę. Jesteś obłąkany, Niemeyer!
— I ja się ciebie nie boję, Wager, choć jesteś