Strona:Żółty krzyż - T.I - Tajemnica Renu (Andrzej Strug).djvu/122

Ta strona została przepisana.

co widział, co czuł. W tych kartkach sama prawda o wojnie! Czytaj Wager! Czytaj duszą! Poznaj swego syna...
Stary badacz wydostał nikłą paczuszkę, popatrzał na nią, przycisnął ją do ust i podał ojcu.
— Masz. To są straszne listy. Ostatnie myśli, ostatnie słowa twego wielkiego syna.
Od Berlina nadleciał pociąg. Dwie lokomotywy, szereg olbrzymich białych pulmanów ze złotemi orłami, w oknach oficerowie ze znudzonemi twarzami, w szarych polowych mundurach. W jednem z szerokich okien za szybą przemknęło widziadło starego siwego człowieka, zapatrzone przed siebie bezmyślnem, znękanem spojrzeniem. Żandarmi, żołnierze, służba stacyjna salutowali wyciągnięci jak słupy. Nieliczna publiczność cywilna machała kapeluszami i przebrzmiało nikłe — hoch! Z łoskotem, z żelaznym chrzęstem przeleciał sznur wagonów, znikł...
— To on... Licho go niesie na zachodni front... Nasz Siegfried, Wotan, Parsifal... Wysadzał się na wszystkie role i grał a odgrażał się w szopce niemieckiej przez całe dwadzieścia lat... A gdy przyszedł straszny rok i trzeba było okazać wielkość, być bohaterem i wodzem, uląkł się tego, co sam rozpętał, i odrazu posypały się trociny z nędznej lalki... Jedź, ganiaj po świecie, stary kuglarzu, rychło cię wygwiżdżą...

Profesor Wager pojechał z ciężarem w sercu, z najdotkliwszym żalem, wydany na łup bezgranicz-