nemu cierpieniu. Jak mógł go tak strasznie skrzywdzić syn rodzony?... On, który był świętością, zawsze obecną w duszy ojca, nieodżałowany, ileż razy opłakiwany potajmnie w noce zgryzoty i osierocenia... Zapomniał o swoim domu, o ojcu, o siostrze. Przychodziły zrzadka kartki polowe, nagryzmolone ołówkiem, skąpe słowa pozdrowienia. Czyż żołnierz w polu ma czas na listy?
Ale Kurt znalazł czas, tylko nie dla ojca. Upodobał sobie wuja, jego uczynił powiernikiem swych ostatnich myśli. Zabrał mu syna niepoczytalny manjak, napchany liberalnemi frazesami, pośmiewisko ludzkie, obłąkany wróg potęgi własnego narodu, członek jakiejś loży wolnomularskiej pod zabawnym tytułem „Archimedes zu den drei Ringen“...
— Gdzie moja wina? — pytał się siebie profesor. — Dlaczego utraciłem serce syna? Jak, kiedy odszedł odemnie Kurt? Dlaczego taił się przedemną? Czyż byłem w domu despotą?
Nieszczęsna rozterka z żoną, tragiczna, dziwna i do dziś dnia niewytłumaczona rozbiła dom. Podzielili się, on zatrzymał córkę, a Kurt znalazł się wraz z matką w domu wuja. Gdy zmarła, zabrawszy ze sobą do grobu tajemnicę ich zerwania, a Kurt wrócił do ojca, był on już człowiekiem niemal dojrzałym. Nie dało się już nic odrobić z wpływów wuja. Przeważyła krew matki, mocna rasa Niemeyerów, katolickich Saxonów.
Nie była to tylko zazdrość o uczucie, o zaufanie syna. Ktoś się zakradł do tajników jego duszy i ode-
Strona:Żółty krzyż - T.I - Tajemnica Renu (Andrzej Strug).djvu/123
Ta strona została przepisana.