oglądającym się na żadną modę, ciężkie meble, ciężkie kotary, rozległe grubo złocone ramy obrazów i luster, dwa ogromne kominy, obłożone bogato błękitno-czarnym marmurem, rzeźbionym w wymyślne barokowe reljefy. Starodawny kryształowy pająk, szeroko rozpięty u pułapu, lśnił w zmroku lodowatym połyskiem. Było tu posępnie i przeraźliwie cicho. Od ogromnych okien padała ostatnia poświata zmierzchu, tam gdzieś w dali zachodu leżało jeszcze pasmo mętnej czerwieni, migotała pierwsza gwiazda. Rita ulękła się ciszy, szybko podbiegła do ściany i czterokrotnie przekręciła kontakt. Pod nagłym zalewem blasku salon rozstąpił się we wszystkie strony i okazał swój wspaniały obszar. Wykwitły po bokach źwierciadeł światła kinkietów, zapaliły się świeczniki na kominach. Wielki żyrandol mienił się i grał tęczowemi barwami w tysiącach kryształowych szkiełek. Znikły strachy zmierzchu, pustki i ciszy.
Od małego dziecka nigdy nie pamiętała Rita żeby w tym salonie choć raz jeden odbył się bal, żeby ta przestrzeń zapełniła się wystrojonymi gośćmi. Zawsze stał pustką, zapomniany w tym domu i niepotrzebny. Zakradała się tu czasami przez szereg ciemnych pokojów, w strachu i zgrozie i wiedząc, że to nie wolno, zapalała wszystkie światła. Siadała na purpurowej kanapie, przymykała oczy, i patrzyła na świetny bal. W oczach się ćmiło od ruchliwej masy ludzi, od różnobarwnych strojów, odurzała wrzawa mnóstwa głosów, lśniły się klej-
Strona:Żółty krzyż - T.I - Tajemnica Renu (Andrzej Strug).djvu/136
Ta strona została przepisana.