zupełnie nie wiedziała, co z nim począć, czy można odezwać się do niego? Podejść? Gdy się tak biedziła, na tle ognia ukazała się nowa postać. Była cała czarna z czerwonemi połyskami od płomienia na skórzanej kurtce. Człowiek ten był cały zlany wodą i świecił się w ogniu. Wsparł się o marmur komina i dopiero Kurt podniósł ku niemu głowę. Długo patrzyli na siebie, a serce Rity kurczyło się i kurczyło, jakby ktoś zaciskał je coraz mocniej.
Wreszcie Kurt uczynił ręką ruch jakby zapraszający. Człowiek w skórzanej kurtce wystąpił, stanął na chwilę w pełnem świetle płomienia i usiadł ciężko na taborecie przed ogniem. W przelocie dostrzegła jego czoło, jego oczy...
— Fell... To ty?...
Wargi jej drgały, szeptały bezdźwięcznie. Skończyło się widowisko małej Rity. Przyszło niewołane widmo prawdy, która się oto spełniła gdzieś daleko w przestrzeni świata, w przepaści morza.
Strona:Żółty krzyż - T.I - Tajemnica Renu (Andrzej Strug).djvu/140
Ta strona została przepisana.