zupełnie nie jest tak, jak pan komendant myśli. Całkiem nie idzie o to, która strona wygra — my czy oni, bo to jest głupstwo i dla takiej przyczyny ja bym nie popadł w te straszne zbrodnie, choćby mnie mieli rozstrzelać. W takiej wojnie byłoby akurat tyle sensu, co u Jana Pawła Richtera w jego powiastce o oblężeniu Ziebingen, gdzie się dwie gminy pobiły o parę gęsi. Po co się prowadzi wojna? Długo może nikt tego nie wiedział, prócz mnie jednego, ale o tej porze już miljonny ludzi czują to w sobie i z każdym dniem ich przybywa. Musiał nadejść dzień, że ktoś pierwszy wypowie to głośno i wszyscy się naraz uświadomią. Ja miałem być tym, który wyjawi światu największą tajemnicę wojny, ale ja zginę. Zresztą zrobił to już za mnie kto inny — żołnierz rosyjski i wojna w Rosji odrazu ustała. Teraz czas na nas, na Niemców, a za nami pójdzie reszta, aż wszystkie armje świata powiedzą — stop, dosyć! Ze wszystkich frontów wszyscy do domu i robić porządek! Otóż nie byłoby tego bez wojny, panie komendancie, i na to jedno potrzebna była wojna. Trzeba było aż trzech lat mordowni, zniszczenia, głodu, nędzy, żeby się opamiętał lud uciemiężony i ten robotnik, wieczny niewolnik. I jak za starożytności Spartakus podniósł niewolników na Rzym, tak teraz my, żołnierze, wydamy wojnę swoim generałom, każdy u siebie.
Dlatego nasze imię i nasze hasło będzie Spartakus!
Baron von Tebben-Gerth słuchał tego zdumiewającego odkrycia bez żadnego zainteresowania. Za-
Strona:Żółty krzyż - T.I - Tajemnica Renu (Andrzej Strug).djvu/152
Ta strona została przepisana.