Dr. Helm spojrzał w tę stronę, biały ogrom szczytu wyrósł nad miastem nadspodziewanie wysoko, jakby się nagle zbliżył. Cały jego grzbiet i śnieżne spady czerwieniły się teraz w zachodzącem słońcu.
— Tam jest Francja, moja utracona ojczyzna... Nigdy jej nie zobaczę... A choć wojna się skończy, choć może zczasem jakaś tam generalna amnestja... Czyż mogę wrócić z piętnem hańby? Czy pan podałby rękę podłemu zdrajcy, dezerterowi z pola walki? Co? Ma go pan przed sobą. Oto jestem — i widzę w pańskich oczach odrazę. Nie mylę się! Nie mogę się mylić! To tak oczywiste... I zupełnie słuszne...
— Powiedziałem już panu, że nie rozumiem po francusku! — przerwał mu dr. Heim po dłuższej chwili.
— Ach tak, wiem... Moje nieszczęście wydziera się ze mnie, jak jęk... Trudno jęczeć w obcym języku...
— Pan ma jakieś kłopoty? Pan potrzebuje pomocy?
Tak się poznali. Dr. Heim z początku trzymał się odpornie, ale Francuz przylgnął do niego z tak naiwną dziecięcą serdecznością i opowiadał zresztą tak ciekawe rzeczy, że szybko nawiązało się między nimi coś w rodzaju zażyłości. W konsulacie sprawa się przewlekała. Sekretarz zawsze uśmiechał się uprzejmie, a pewnego dnia dr. Heim zauważył, że w zamkniętej na sztuczny zamek walizeczce, gdzie
Strona:Żółty krzyż - T.I - Tajemnica Renu (Andrzej Strug).djvu/171
Ta strona została przepisana.