przechowywał swoje papiery i rękopisy naukowe brakowało podróżnego notatnika, prowadzonego z dnia na dzień na statku „Cincinnati“, w Marsylji i w Paryżu. Chciał zapisać ciekawą znajomość z Francuzem a przez niego z Evą Evard, ale napróżno przetrząsnął nawet cały wielki kufer. Dokonawszy tej pracy uspokoił się. Snać ojczyzna jeszcze mu nie dowierza. Pomimo paszportu i dokumentów osobistych, pozostawionych w konsulacie, pomimo listów polecających, protokułu badań i kwestjonarjusza szperają mu jeszcze w walizkach. Niechby to przynajmniej robili zręczniej.
Nowy znajomy — Jules Mousson „Alimentations, Transports“ rue Acacias, 18 — odrazu przyznał się — w największej tajemnicy — że to nazwisko przybrane.
— Nic mi tu nie grozi, ale muszę dbać o opinję, gdyż w Genewie u władz miejscowych przeważają sympatje francuskie. Ktoby to powiedział, że ja, bojowy oficer i najgorętszy patrjota, będę naganiaczem niemieckim... Trzeba z czegoś żyć — moją specjalnością jest mąka kukurydzana i ryż, ale potroszę przechodzę na kawę. Jest to nieprzyjemne, ale nie całkiem podłe, boć i Niemcy muszą jeść. Gdybym chciał zostać prawdziwym zdrajcą, opływałbym we wszystkie dostatki, zrobiłbym majątek i po wojnie mógłbym zacząć nowe życie w jakiejś Kanadzie...
Jego opowieść zajęła cały wieczór w zacisznej salce restauracyjnej hotelu Grépon. Niewiarogodna
Strona:Żółty krzyż - T.I - Tajemnica Renu (Andrzej Strug).djvu/172
Ta strona została przepisana.