Francja. Szwajcarów nie znać zupełnie pod grubą warstwą międzynarodowych obieżyświatów. Strony wojujące mijają się spokojnie na ulicach, a nawet prowadzą wspólne interesy. Wszelkie odmiany szubrawców, kanalij, szpiegów i kontrszpiegów, służących na oba fronty. Tajemnicze samotne panie wałęsające się po korytarzach hoteli i po kawiarniach, sprzedając się, usiłują zarazem coś kupić, są bardzo ciekawe różnych okruchów i plotek wojennych. Rodaków moich spotykam na każdym kroku, mowa niemiecka nikogo tu nie razi. Mój konsul już wie, że staram się o wstęp do Niemiec, przysłał mi nakaz stawienia się w jego biurze. Zakazał mi stosunków z konsulem niemieckim, groził represjami, zażądał mego paszportu. Bez żadnych oburzeń i tyrad poprostu zabrałem się i poszedłem sobie precz. Odtąd włóczy się za mną krok w krok dwuch młodzieńców. Mr. Mousson zna ich, jeden jest Szwajcarem, drugi zbiegłym Niemcem z Cesarstwa, obaj na służbie amerykańskiej. Dziś przyjął mnie sam pan konsul i oznajmił, że sprawa moja jest na najlepszej drodze, ale ambasada poleciła mu uczynić mi pewną bardzo poważną propozycję, to jest żebym wracał do Francji i podjął się tam pracy na rzecz Niemiec w dziale przemysłu wojennego. Znaczyło to, że mam wraz z innymi agentami wysadzać w powietrze zakłady amunicyjne wraz z robotnikami i okoliczną ludnością. Uchyliłem się od tej misji, oznajmiając, że w decyzji mej wyjazdu z Ameryki aby oddać mą wiedzę na służbę ojczyźnie, podobne możliwo-
Strona:Żółty krzyż - T.I - Tajemnica Renu (Andrzej Strug).djvu/177
Ta strona została przepisana.