Na rzece od samego rana leżała mgła, zakrywała nadbrzeże, miasto, kominy fabryczne i wszystko zdawało się spać. W mętnej, burej ciemności odzywały się w oddali tajemne porykiwania holowników, zgrzytały łańcuchy dźwigów portowych i co chwila zmarznięta ziemia stękała głucho pod brzemieniem jakichś przetaczanych ciężarów. Niewidzialne samochody mijały willę „Zyglindę“ i trzęsły murami, sapiąc, dzwoniąc żelastwem. Gęsta mgła ukryła prace tytanów-niewolników. Co się tam dzieje? Nad czem mozolą się ci ludzie potężni i nieszczęśliwi? Czyż nazawsze już są skazani na trudy złowrogie i bezcelowe? Kogo należy ostrzec, kogo błagać, żeby zwolnił z jarzma męczenników i oszczędził światu dalszych klęsk? Boże miłosierny, czyż nie dosyć?...
Chwilami mgła zgęszczała się, nasiąkała dymem i zasłaniała nawet drzewa nadbrzeżne. Wówczas w pokoju pomimo południa stawało się ciemno. Grobowa ponurość napierała na wielkie okna i przenikała do wnętrza. Wytworny miły salonik stawał się odstraszającą piwnicą, pełną gróźb, czających
Strona:Żółty krzyż - T.I - Tajemnica Renu (Andrzej Strug).djvu/179
Ta strona została przepisana.
VIII