Krzyż. Żółty Krzyż i w oddanych mu niby zakładach „Badische Anilin und Soda Fabrikation“ w rodzinnem mieście Mannheimie był zaszczytnym figurantem i tyle, że ocalił swoją pracownię doświadczalną w Ludwigshafen, gdzie siedziało dwuch inżynierów, paru dyplomowanych chemików i garść robotników i posługaczy — wyspa inicjatywy i myśli na morzu niemieckiej rutyny. Zniechęcony, od tygodnia nie jeździł już nawet do fabryki i na kominy „Badische“ patrzał z okna. Jego ostatnia nadzieja była w pozyskaniu dla swojej idei generała Ludendorffa. Jeżeli mu się nie uda, zrezygnuje i będzie patrzał na to, co się dzieje, będzie czekał nieuniknionej klęski. Cóż więcej można zrobić? Profesor był człowiekiem nauki, nie umiał iść przebojem, a jeżeli ulegnie — tem gorzej dla Niemiec — i dla niego samego przedewszystkiem...
Co będzie robił? Czemże będzie, wyrzekłszy się chimery zbawienia ojczyzny? Wytężona praca laboratoryjna, pogoń za trucizną absolutnie doskonałą dawały mu rację bytu, odgradzały go od wszystkich ludzkich niedoli. Czyhały one zewsząd, miał ich pełen dom. Na ścianie portret Kurta, gdy miał dziesięć lat, fotografja Rity z narzeczonym. Nieszczęście, śmierć zieje z każdego kąta. W biurku leży nierozpieczętowany zwitek listów syna, leży od sześciu tygodni i strach go tknąć... Rita nie wie o śmierci męża — czy naprawdę nie wie? Od kilku tygodni nie wspomniała o nim ani słowa, a on też, i tak żyją z dnia na dzień.
Strona:Żółty krzyż - T.I - Tajemnica Renu (Andrzej Strug).djvu/187
Ta strona została przepisana.