dzianką. To jedno może nas uratować. W Berlinie słyszałem, iż Niemcy oczekują tego od pana profesora i doprawdy oceniam cały zaszczyt, który mnie spotkał...
Tego było zanadto. Profesor zerwał się wzburzony. Gość zamilkł.
— Pan mówi, że odemnie oczekują... Niech czekają! Aż stary Wager przyniesie im cud w małej probówce. Ten cud w probówce nasz as wyrzuci nad Francją z wysokości pięciu tysięcy metrów i koniec z nieprzyjacielem, z jego armjami, z jego stolicami...
Dr. Helm słuchał, uśmiechając się dyskretnie. Profesor pohamował się i zaczął wyrzekać spokojniej. Na biurokrację wojskową, na martwą rutynę wszelkich organizacyj przemysłu chemicznego, na skąpstwo skarbu, który mu odmawia paru nędznych miljonów na nowe instalacje...
— Choćbym miał w ręku ów cud, trzeba czasu i środków na rozwinięcie produkcji masowej, na wyszkolenie oficerów i żołnierzy, na zaopatrzenie frontu... Czas, czas, panie doktorze... Czas nas zabija. Nie obawiam się tyle pańskiego fenomenalnego Edgewood, ile naszej niemieckiej biurokracji. A wojnę musimy kończyć szybko — do nowej zimy. Następnej nie zniesie ani żołnierz, ani ludność... A tamci zniosą, bo przedewszystkiem mają co jeść.
— Co do Anglji, to w listopadzie i w grudniu poprzez surową cenzurę wojenną przedostały się tak alarmujące głosy...
Strona:Żółty krzyż - T.I - Tajemnica Renu (Andrzej Strug).djvu/190
Ta strona została przepisana.