gdzie był i poco. Odezwała się w nim radość istnienia, zamordowana zda się na zawsze. Obudził się z letargu, który trwał przez całe lata i ujrzał nagle, że świat jest zawsze młodzieńczo uroczy.
Podążał za ołówkiem profesora, który mimowolnie przechodził do szeptu, jak gdyby powierzał komuś rzecz najtajniejszą. Stare zmęczone oczy co chwila odrywały się od kartki papieru i zachęcały, kusiły. Te spojrzenia, to szeptanie wciągały doktora w jakiś spisek, w konspirację, w jakąś wielką zbrodnię. Nad tem samem zagadnieniem pracowali w wielu miejscach ludzie zaufani w ścisłej tajemnicy, nie wiedząc o sobie nawzajem. W Hoechst, w Biebrich, w Leverkusen, w Merseburgu, w nadreńskich laboratorjach i w Kaiser Wilhelm Institut w Berlinie. Rozsiani po całym kraju, nie znając się nawet z imienia, tworzą bractwo tajne. W odmęcie splątanych, ukrytych sił przyrody szukają zbawienia dla ginącej ojczyzny. Kto z nich pierwszy wpadnie na trop? Kto po tysiącu zabiegów, błędów i prób sprawdzi nareszcie genjalną hipotezę mistrza? Z którego końca niemieckiej ojczyzny nadejdzie wieść szczęśliwa? Komu przypadnie sława?
Doktór Heim z najwyższem napięciem podążał za myślami mistrza. Zagadnienie bowiem było porywające, ale z dziedziny mu obcej i nieznanej, do czego po pewnem wahaniu uważał za stosowne się przyznać.
— Tem lepiej — zauważył profesor i ciągnął dalej.
Strona:Żółty krzyż - T.I - Tajemnica Renu (Andrzej Strug).djvu/194
Ta strona została przepisana.