Strona:Żółty krzyż - T.I - Tajemnica Renu (Andrzej Strug).djvu/202

Ta strona została przepisana.

I jeżeli komisja go wyznaczy, odbierze sobie życie w koszarach albo najpóźniej w drodze na front. Nie lęka się śmierci, wszak sam ją sobie gotów zadać... To zgroza, która obezwładnia wolę, straszliwa, niepokonana odraza do wojny... Im dłużej trwa obłęd świata, tem mniej rozumie on to, co się dzieje. Jak to być może? Wszyscy przystosowali się do wszelkich niemożliwości, nikt się niczemu nie dziwi, a on tak samo jak w pierwszych dniach wojny budzi się codzień w zdumieniu. Z nikim nie mówi o tem, bo któż go zrozumie? Nawet koledzy go wyśmiewają i straszą frontem. Jest wyrodkiem, nędzarzem, niegodnym Niemcem, ale w głębi duszy przyznaje sobie słuszność. W nim jednym ocalał instykt jakiejś wiekuistej ludzkiej prawdy, którą wytępiono w całym narodzie. I cóż z tego? Jest i będzie nieszczęśliwy. Tylko bardzo mocny człowiek może znieść pogardę świata i pozostać samotny ze swoją prawdą.
Zaprzyjaźnili się. Hans uważał za zbrodnię prace badawcze Wagershölle, i co do siebie przynajmniej ręczył, że nigdy nie odkryje nowej trucizny, a gdyby to się zdarzyło przypadkiem, to poprostu utai całą rzecz i już. Z rozkoszą patrzałby na pożar wielkiego miasta gmachów „Badische“, na potworne eksplozje, na strumienie „Żółtego Krzyża“, spływające kaskadami do Renu. Gotów był na wszystko, nawet na zdradę, byleby skrócić wojnę. Poza swemi tajemnicami Hans był dobrym, miłym chłopcem.