On to najskuteczniej wprowadzał zamerykanizowanego Niemca w atmosferę kraju ojczystego. Zaprosił go do swego domu, zapoznał go z rodzicami, z siostrami. Doktór Heim przyjęty był najserdeczniej. Ogarnęło go ciepło domowe, staroniemiecka poczciwość i prostota. W zamożnym domu przyjmowano go przemarzniętemi słodkawemi kartoflami w mundurach, śledziem oraz wojenną lurą z sacharynką i placuszkami na sztucznym łoju, tym zapewne, który, jak pisano w zagranicznych gazetach, wytapiano z padliny końskiej i z trupów żołnierskich swoich i obcych. Nikczemność stołu okraszała atmosfera kultury, dobra muzyka — Elsa i Inna przy fortepianie. Obie miały narzeczonych na froncie i żyły tęsknotą i niepokojem, co otaczało je osobliwym urokiem. Były podobne do siebie jak bliźnięta, ciche i skupione, jak gdyby naprzód już zrezygnowane na przyjęcie złej wieści. Ruch i życie wprowadzała dopiero najstarsza siostra, która wpadała często w wieczornych godzinach i odrazu odmieniała wszystko w tym domu. Mąż jej był gdzieś na froncie, ale od dwuch lat rozstali się i odtąd nie zaglądał już do Mannheimu i wszelki ślad po nim zaginął. Pani Greta von Senden mieszkała właściwie w niedalekim Heidelbergu, ale życie spędzała w bezcelowych podróżach, miotając się po całych Niemczech. Nazywano ją warjatką, krążyły o niej skandaliczne plotki, z których nic sobie nie robiła, i wyzywała opinję rodzinnego miasta zarówno niebywale krótkiem ostrzyżeniem po męsku,
Strona:Żółty krzyż - T.I - Tajemnica Renu (Andrzej Strug).djvu/203
Ta strona została przepisana.