Strona:Żółty krzyż - T.I - Tajemnica Renu (Andrzej Strug).djvu/215

Ta strona została przepisana.

czyste imię święte. W tej chwili profesor wierzył, wierzył w moc swego cudu. Przekona najoporniejszych sceptyków, najbardziej zakamieniałych biurokratów wojskowych. A przecie Ludendorff jest człowiekiem wielkim i wlot zrozumie jego ideę. Przecie jest potężnym władcą i rozkazu jego słuchają wszyscy — sześćdziesiąt miljonów Niemców!
— Jego Ekscelencję pierwszego generał-kwatermistrza uprzedziłem jaknajprzychylniej, zresztą samo imię pana profesora... Ale proszę go przekonać! Proszę w razie potrzeby mówić mocno! Ludzie naczelni miewają swoje dziwactwa, upory. My, żołnierze, nie możemy nastawać, napierać na naszą najwyższą władzę. Pan jest człowiekiem wolnym, i gdy on podniesie głos, pan ma prawo krzyczeć! W razie potrzeby niech mu pan powie, iż w broni chemicznej pan właśnie jest Ludendorffem, a on — niczem. Że jego eksperci i generałowie gazowi są fuszerami wobec wielkiego Wagera. Niech się pan domaga nadzwyczajnych pełnomocnictw, inaczej zje pana kamarylla Głównej Kwatery.
...Wytworny biały pałacyk, stare drzewa, kilkadziesiąt uszeregowanych samochodów, na łączce w parku baterje przeciwlotnicze z obsługą w pełnem pogotowiu, straż honorowa w hełmach...
Więc to jest owo miejsce tajemne, Olimp niemiecki w chmurach, warownia mocy uzbrojonego narodu, ognisko jego myśli i woli, tu jest skupiony cały genjusz rasy... W tym białym domku ważą się losy wojny, losy świata... Profesor był głębo-