łapać na jakichś kartkach! Zaraz telefonuję do policji!
Nie zważając na srogie piski Claude spokojnie wydobył pudełko zapałek, wyjął trzy patyczki i podstawił je pod sam nos pani Sempach.
— Oto są — trzy — widzi pani — wyraźnie numer trzy! I witam panią!
— Moje uszanowanie panu, proszę do mojego mieszkania. Ale w trzeciem haśle pomylił się pan fatalnie — zamiast państwa Licht powinno być...
— Ależ tak — państwo Macht, Macht szanowna pani! Przepraszam!
— Właściwie z takim błędem nie powinnam pana przyjąć, ale Bóg z panem.
— Dziękuję.
Rozmowa była niedługa. Claude wytrzymał w milczeniu wstęp o mrozie, o zawiejach, które wstrzymają pociągi i do reszty ogłodzą nieszczęsny Berlin. Ale uchylił się od pytań skąd przybywa, gdzie się zatrzymał, czy jest Anglikiem, czy Francuzem, może Włochem, jak się nazywa?
— Przybywam z księżyca a nazywam się C.K. N. 123 i tyle, ani mniej, ani więcej.
Pani Sempach pochwaliła go za ostrożność i oznajmiła, że ona nie jest bynajmniej ciekawa takich rzeczy, ale wymagają od niej chwytania interesantów na podobnych kawałkach i donoszenia o tem władzy wyższej dla utrzymania należytej dyscypliny. Niezwłocznie da mu następny adres, gdzie mu powiedzą dokąd ma się dalej udać. Tam już nie-
Strona:Żółty krzyż - T.I - Tajemnica Renu (Andrzej Strug).djvu/244
Ta strona została przepisana.