Strona:Żółty krzyż - T.I - Tajemnica Renu (Andrzej Strug).djvu/246

Ta strona została przepisana.

co innego, niż pan sobie myśli. Tylko jeżeli im wolno przez cztery lata pędzić na rzeź miljony porządnych ludzi, to w takim razie — wszystko wolno. Mogą mnie powiesić, może temu będę jeszcze rada, ale nikt mi nie dowiedzie, że mi nie wolno pomagać francuskim szpiegom i brać za to piękne pieniądze... Zresztą całe to szpiegostwo to jedna blaga. Tego co ważne nikt nie wyszpieguje za żadne miljony, a te tam różne nasze kawałki, obrywki — to nic tylko śmiecie. Co to pomoże Francuzom? Co to zaszkodzi naszym? Świat jest głupi...

Po nocy spędzonej o głodzie i chłodzie Claude przebywszy jeszcze trzy pośrednie etapy zakonspirowanej łączności zmierzał ku siedzibie tajemniczego van Trothena. Zabrało mu to trzy godziny, przez ten czas na krańcach Friedrichstrasse poznał zegarmistrza Hoena, który w tyle sklepu za szafą dał mu następny adres, a dowiedziawszy się, że klijent gotów w tym Berlinie skonać z głodu, wzruszył się i poczęstował go kawałem prawdziwego chleba z prawdziwem masłem. Na Johannisstrasse poznał pracownię panny Emmy Jess, malarki-kubistki, osoby pełnej uśmiechów i radości życia. Musiał z nią wypić szklaneczkę koniaku i obejrzeć horendalne obrazy, porozwieszane od góry do dołu na wszystkich czterech ścianach. Zaofiarowała się oprowadzić go wieczorem po mieście, gdyż w Berlinie i teraz można dobrze zjeść, wypić i zabawić się jak za starych dobrych czasów, bodaj nawet lepiej — trzeba tylko