Strona:Żółty krzyż - T.I - Tajemnica Renu (Andrzej Strug).djvu/247

Ta strona została przepisana.

znać pewne adresy. Potem może przenocować u niej w życzliwej atmosferze i, co najważniejsze, w cieple.
Ale na pierwszem piętrze wielkiego domu przy Steglitzerstrasse namyślał się długo, zanim zadzwonił. Na mosiężnej tabliczce stał napis: — Freiherr Adolf Buxhövden Artillerie-Oberst. Tego już miał zanadto. Dopiero po długiej chwili dostrzegł w niezbyt widnej klatce schodowej przyczepiony na drzwiach bilecik: — Dr. phil. Lucas Wetzler. Otworzył mu żołnierz-ordynans.
Doktór filozofji siedział w fotelu przed fortepianem, nakryty pledem i nie wstał na jego powitanie; podał mu lewą rękę, prawy rękaw wisiał pusty od samego ramienia. Podniósł smutne oczy i przemówił dziwnie miękkim kobiecym aksamitnym głosem:
— Pan wybaczy, że nie wstaję, straciłem władzę w nogach. Czem mogę służyć? Z kim mam przyjemność? Proszę siadać...
Claude przedstawił mu się jak należało i spostrzegł, że w bladej nikłej twarzy pana Wetzlera odrazu po pierwszem jego słowie zagasł senny miękki uśmiech. Twarz zwarła się i zastygła, stała się zaciętą. Oczy pociemniały. Zasłonił twarz ręką i natychmiast ocknął się.
— Pan daruje. Wyrwał mnie pan z mego zapamiętania. Jestem muzykiem i siedzę właśnie nad moją symfonją. Natychmiast panu służę. Od panny Emmy... Tak, a przedtem?
— Zegarmistrz Hoen.