Strona:Żółty krzyż - T.I - Tajemnica Renu (Andrzej Strug).djvu/258

Ta strona została przepisana.

ludzkich i materjału. Czekanie przeplatane było rozpaczliwemi ofensywami, a za każdym razem padały setki tysięcy trupów, by jeszcze raz dać świadectwo obłędnemu urojeniu wodzów, że mur betonu i żelaza można przełamać ślepem posłuszeństwem żołnierza i jego żywem ciałem. Zbankrutowała strategja, zbankrutowała dyplomacja. Najwyższym nakazem, najwyższą cnotą stało się — trwać. Mijały lata i niszczały narody, chwiały się trony a niczyja wola, niczyj genjusz nie zdołały wyłamać wojny z okopów i pchnąć jej na otwarte pole do rycerskiej szybkiej rozprawy. I wojna znikczemniała, stała się potworną rzeźnią bez ładu, bez sensu, bez celu.
Dreszcz zachwytu przenikał Evę na myśl jaki będzie tej wojny koniec. Z ciemności nieprzeniknionej dla żadnego ludzkiego domysłu wynurzały się wizje o piekielnym uroku, koszmarne, przyśnione wyobraźnią klęsk i przewrotów, z których świat wyjdzie jako okryty ranami kaleka, obłąkany nędzarz, wspaniały jeno ogromem swego nieszczęścia. Czy się odnowią i odrodzą wielkie narody Europy? Czy zwyrodnieją i zczezną? To było dla Evy wszystko jedno. Jej tajemną rozkoszą stała się myśl, że ona doczeka końca wojny i widzieć będzie to, co nastąpi dalej.
Ale dopiero tu w Berlinie stała się naprawdę neutralną. Po paru dniach odpadły sympatje dla tamtej strony. Niemcy wzruszyły ją swem osamotnieniem i niedolą, pociągnęły ją wspaniałym schyłkiem swej epopei, gdy w obliczu nieuniknionej