Strona:Żółty krzyż - T.I - Tajemnica Renu (Andrzej Strug).djvu/26

Ta strona została przepisana.

która razi piorunem i nie da sekundy czasu na jedną bodaj myśl. Zwleka, dręczy i depce wolę cierpieniem nad wszelkie ludzkie siły. Czeka aż dusza poniżona wyzbędzie się ostatniej reszteczki dumy i godności...
— Przebaczam ci, Greto, zdrajczyni i daj mi już umrzeć...
Natychmiast spłynęła po promieniu księżyca, legła w błocie i owinęła ramionami jego głowę. Podtrzymała ją, okryła ciepłem pocałunków, pieszczotą rąk. W zdyszanem szeptaniu opowiadała mu swoje winy i ciężką pokutę i żrące tęsknoty, powtarzała swoje niezliczone listy, słane na front, które palił był wszystkie i niszczył nieczytane. Szeptała, śpiesząc się, by zdążyć, żeby nim odejdzie wiedział o niej wszystko. Niech wie o żonach porzuconych na całe lata, oszalałych z trwogi, targanych niepokojem dniem i nocą, bez jednej chwili wytchnienia. Wciąż przychodzą i mijają wiekopomne zwycięstwa, triumfalne komunikaty, fanfary na ulicach wszystkich miast, jak Niemcy długie i szerokie, i wrzaski pijanego tłumu... Te gazety, co dnia pełne chełpliwości i wygrażania całemu światu, pełne oficjalnego łgarstwa i przelewające się od wielkich słów, obrzydłych, wyszarganych przez patrjotycznych pismaków...
Nie zaznała ulgi w modlitwie ani w pracy po szpitalach, ani w kokainie, ani w kłopotach domowych, gdy nie stało co jeść... Obłąkała się w cze-