w szafie bibljotecznej za książkami miała swoją skrytkę. Może stanie się cud? Może tam...
I w ostatniej niedoli padła w fotel przed biurkiem. Porucznik von Senden spojrzał na nią ze ściany. Wybuchła podłym śmiechem załganym i usiłowała szydzić. Mówiła do portretu przez łzy. — Wszystko djabli wzięli, a on tu został... Senden, żyjesz, czy ziemię gryziesz? Co robisz? Czy ty już też jesteś łajdakiem?
Dzwonek. Z przedpokoju głos znajomy. Zerwała się, pobiegła.
— Masz?! Masz?!
— Greta, jak ty wyglądasz? Uspokój się.
— Nie mogę... Dawaj zaraz... Najdroższa!
Pani Hipper, pięćdziesięcioletnia, ongiś i teraz jeszcze piękna pani, przytuliła ją do siebie i wpiła się w jej usta. Greta poddawała się jej, dygocąc z niecierpliwości, wreszcie oderwała się i chwyciwszy jej torebkę z jaszczurczej skóry, pobiegła do sypialni. Pani Hipper zasiadła przy stole i kazała podawać śniadanie.
— Klarchen, co słychać?
— Pani przyjechała o jedenastej, okropnie zmęczona drogą. Nic jej nie mówiłam o panu Hansie. Nie wiem, czym dobrze zrobiła?
— To nic, mały jest coraz lepiej. Właśnie stamtąd wracam. A nikogo tu nie było przez ten czas?
— Dowiadywał się tu jakiś stary pan, taki szykowiec, nie mogłam się go pozbyć. Przysta-
Strona:Żółty krzyż - T.I - Tajemnica Renu (Andrzej Strug).djvu/288
Ta strona została przepisana.