Strona:Żółty krzyż - T.I - Tajemnica Renu (Andrzej Strug).djvu/293

Ta strona została przepisana.

sklepem kwiaciarskim. Śliczne kwiaty... Przynajmniej tego jeszcze nie brak biednym Niemcom, choć kwiaty w tych czasach to zbytek. Zbytek, ale i rzecz najpierwszej potrzeby — codzień przybywa tyle mogił bohaterów... I w niespodzianem natchnieniu weszła do sklepu i kazała sobie zapakować wszystkie cięte kwiaty. Zabrała ogromny snop, wyłożyła zań grubą wiązkę pięciomarkówek. Do cmentarza miała blisko, szła tam jakby spełniając zamiar dawno powzięty, chciała ukorzyć się przed świętością ofiary za ojczyznę i wśród czarnych krzyżów żołnierskich żałować brudów swego żywota, bezeceństw i... zbrodni. Będzie ślubować nowe życie, odrodzone i czyste. Gotowa była przyjąć najcięższą pokutę.
Za starym zadrzewionym cmentarzem rozciągała się obszerna naga przestrzeń. W nieskończonych szeregach ciągnęły się jednakowe, wymierzone krzyże z daszkami nad kopczykami darniowych mogił. Miejscowy szpital garnizonowy był niewielki, parę pomocniczych szpitali w szkołach miejskich liczyły zaledwie po kilkadziesiąt łóżek, a jednak w czwartym roku wojny i tutaj, w zacisznem ustronnem miasteczku zdołały one zaludnić taką ogromną przestrzeń. Ze łzami w oczach obchodziła Greta mogiły, rzucając na każdą bodaj jeden skromny kwiatuszek. Padały u stóp krzyżów tulipany, fijołki alpejskie, prymule, żonkile. Wydzielała je oszczędnie, wkrótce jednak znalazła się z pustemi rękami już w trzecim szeregu mogił, a zostało ich jeszcze tyle...
Wracała zawiedziona i strasznie smutna. Nie