rała Sittenfelda i kazał im się mordować w sztucznych okopach. Przeplatanie współczesności przez kostjumową Nibelungjadę i podwójne role głównych aktorów potęgowały zamęt konstrukcji do szczytu absurdu. Mimo to van Trothen twierdził, że film będzie miał wyjątkowe powodzenie, oczywiście dzięki udziałowi genjalnej Evy.
Eva odrabiała swoje, byle zbyć, gdyż pochłaniała ją nowa, niezaznana gra we własnym ultrafilmie, który stworzyła sobie sama. Tutaj dyrektor van Trothen był tylko ułamkowo reżyserem. Kierownictwo niebawem wymknęło mu się z rąk, musiał poprzestać na ułatwieniach technicznych, na dobrych radach, związanych ze znajomością terenu, i na nieustających nigdy ostrzeżeniach. Na grę Evy patrzał z przerażeniem i z zachwytem. Jej ambicje były zawrotne, postanowiła dokonać cudu, ni mniej ni więcei tylko — przeważyć szalę wojny na rzecz mocarstw sprzymierzonych. Oznajmiła mu to odrazu. Spierali się przez długie godziny. Van Trothen z początku żartował, potem się irytował, potem zląkł się, doszedł do przekonania, że Eva jest manjaczką, opętaną uporczywą ideją, spokojną, więc w danych okolicznościach właśnie najniebezpieczniejszą obłąkaną. W końcu powołał się na swoje pełnomocnictwa i zabronił jej najsurowiej zaczynać coś na własną rękę. Tak czy owak był jej władzą. Ale Eva drwiła z jego pełnomocnictw i z władzy.
— Panie van Trothen, pan sądzi, że panu przysłano z Paryża jeszcze jedną agentkę? Otóż mnie
Strona:Żółty krzyż - T.I - Tajemnica Renu (Andrzej Strug).djvu/300
Ta strona została przepisana.