Strona:Żółty krzyż - T.I - Tajemnica Renu (Andrzej Strug).djvu/302

Ta strona została przepisana.

filmem, że choćby pan się wsypał, to mnie nic nie grozi.
— Pani sądzi, że pani sława obroni panią przed karą? Stąd ta przerażająca lekkomyślność! Proszę być pewną, że Niemcy nie zawahają się ani przez chwilę i powieszą panią z całą pompą. Zresztą będzie to dla pani wspaniałą reklamą. Właściciele starych filmów z Evą Evard zrobią doskonały interes. Cały świat będzie chciał jeszcze raz zobaczyć panią, jako ofiarę i bohaterkę.
— Pan mnie straszy, bo pan mnie nie zna. Ja się nie boję niczego. Gdyby nie to niebezpieczeństwo, aniby mi się śniło wdawać w te sprawy. Ja też chcę zażyć wojny. Na front mnie nie puszczą, więc przynajmniej na tej drodze miło mi będzie poigrać ze śmiercią. A zresztą wojna tak się wlecze... Postaram się przyśpieszyć jej koniec.
— Na miłość boską, pani Evo, czy pani wie, co pani mówi?! Czy pani chce, żebym oszalał?!
— Generał Dubreuil zapewniał mnie, że van Trothen jest mocnym człowiekiem...
— Do stu djabłów — za pozwoleniem pani — jestem nim i to bardziej, niż to widzi generał Dubreuil ze swojego Paryża. Wytrzymałem tu trzy lata, rozumie pani, co to znaczy? Nie, pani tego nie może zrozumieć...
— Owszem, owszem...
— To łaskawej pani — owszem — dowodzi najlepiej, że pani nie orjentuje się w niczem, co dotyczy tutejszego terenu, jego trudności i zasa-