— Uporaliśmy się z większemi trudnościami, bez przesady można powiedzieć, że Niemcy po wielu cierpieniach wkroczyli do ziemi obiecanej, mlekiem i miodem płynącej — jest to niesłychanie ważny czynnik zwycięstwa. Ale sedno rzeczy leży gdzieindziej — w cyfrach masowego obrotu materjałem ludzkim. Pan napewno wie, ile pociągów przechodzi dziennie przez Berlin z dywizjami, zwolnionemi na wschodzie?
— Skądże mam to wiedzieć?
— Ach, tak. Otóż przechodzi ich siedemdziesiąt sześć z Rosji, a drugie tyle z Ukrainy idzie przez Galicję, Śląsk na Strassburg. Jeżeli wyobrazimy sobie olbrzymią wagę o dwuch szalach, na których złożone są równowartości liczebne naszej armji i nieprzyjacielskiej, to w ostatnich dwuch latach nasza szala stała wysoko a tamta przeważała ją stale. Teraz nasza zaczyna się obciążać, będzie się zniżać z każdym dniem, niebawem zrównoważy nieprzyjacielską a dalej będzie przeważała i przeważała, aż gdy różnica osiągnie przewidzianą cyfrę, nastąpi dzień natarcia. Oto wszystko. Cyfra rozstrzyga i nic więcej.
— A do tego podobno nowy gaz profesora Wagera i jeszcze inne niespodzianki...
— Owszem, owszem, to są głupstwa. Zresztą bardzo pożyteczne. Grunt — to cyfry. Na szalę nieprzyjaciela również zaczynają padać odrobiny transportów amerykańskich, na razie są to rzeczy zupełnie znikome i nie mogą wchodzić w rachubę.
Strona:Żółty krzyż - T.I - Tajemnica Renu (Andrzej Strug).djvu/333
Ta strona została przepisana.