Strona:Żółty krzyż - T.I - Tajemnica Renu (Andrzej Strug).djvu/350

Ta strona została przepisana.

z nich nie wymówiło słowa. Claude przymknął powieki. Teraz, gdy zostali sami, w ciszy i w półzmierzchu zaczęła się rozpościerać między nimi słodka łącząca zaduma. Mógł słać ku niej swobodnie myśli, niepodobne do wyrażenia, uwielbiające i poddane. Mógł się wsłuchać w jej tajemne zamyślenia i rozpętaniem wyobraźni odgadywać świat w niej zamknięty. Pieszczotą myśli, wszystkiem co miał w duszy najlepszego koił jej smutki, przesłaniał natarczywe widma, rozpraszał zapamiętanie. Coraz głębiej i głębiej pogrążał się w ekstazie i stopniowo upajał się, zatracał poczucie rzeczywistości.
Zdawało mu się, że ona słyszy każdą jego myśl jak słowa mówione i nie wzbrania mu mówić. Czekał, że lada chwila poczuje w sobie pierwsze drgnienie jej myśli, odpowiedź jej duszy. Oddawna łudził się, wierzył i nie wierzył, że w godzinach wspólnego milczenia wiąże się między nimi coś przesubtelnie jednoczącego, inaczej żadne z nich nie mogłoby znieść tego milczenia. Rita zaiste jest bardzo dziwna i niewiele można z niej odgadnąć, ale szczerem niepodobieństwem byłoby dopuścić, że ona nigdy o nim nie pomyśli. Nie zważa na niego, chwilami zapomina o jego obecności, ale w chwilach, gdy zwróci nań uwagę, czemże jest w jej myślach ów utrapiony, nieodłączny cień — Ossian Helm? Claude nie spodziewał się niczego, nietylko nie miał względem niej jakichkolwiek zamiarów, ale nawet w wyobraźni niczego od niej nie żądał ani nie potrzebował. Wystarczała mu odrobina przychyl-